26 sty 2025

(01/2025) Północ-Południe, Robert Wegner


Moja ocena:
4/5


Tytuł: Północ-Południe
Autor: Robert Wegner
Wydawnictwo: Powergraph
ISBN: 9788361187448
Liczba Stron: 571
Wersja: elektroniczna
Oprawa: twarda
Kategoria: Fantastyka

  Trochę już minęło od momentu gry skończyłam tę książkę, ale spróbuję wyrzucić z siebie parę przemyśleń.

  Zaczynając czytać czułam lekkie podekscytowanie. Spodoba mi się jak ciotce Kag, Wujkowi i Saphci,  czy będę w obozie odbitych razem z ciotką Cat? Starałam się podejść do wszystkiego z otwartym umysłem, nie oceniać zbyt pochopnie i dać książce czas na rozwój, w końcu to nowy świat, nowa seria. Jak to mówią, trzeba wsiąknąć w temat. Pierwsze opowiadanie Północy mnie jakoś nie powaliło, ale co się dziwić gdy dostaję górę nazwisk Górskiej Straży? Przyznaję się, że na początku każdej książki mam problem z imionami, nazwami, państwami... Ogólnie mam słabą pamięć i potrzebuję czasu by to wszystko spamiętać, a jest tu tego sporo na sam początek. Powoli we własnym tempie zaczynałam rozumieć co się dzieje i jakie mniej więcej są zasady świata Meekhanu. A później zaczęłam drugie opowiadanie. Totalnie mnie zabiło. I to nie w dobrym sensie. Zmuszałam się do czytania, powtarzałam sobie (i robiła to też Saphcia) że muszę przebrnąć, Południe spodoba mi się bardziej. Niestety drugie opowiadanie Północy mnie wynudziło, jedynym jego ciekawym elementem byli Źrebiarze. Niestety, ale prawie 100 stron opisu bitwy to nie moje klimaty. Przebrnęłam z bólem już myśląc że będę rozstawiać namioty w obozie ciotki Cat a pół serwera Karczmy zje mnie za nienawiść do Meekhanu. I wtedy nastał cud. Przepadłam kompletnie i utonęłam w miłości do Górskiej Straży. Od trzeciego opowiadania byłam już ich i cały strach wyparował. Wątki zaczęły się łączyć, poznajemy więcej zasad świata, moralność postaci (jak i w końcu zaczynam pamiętać kto jest kim). Po prostu wpadłam i już nie wróciłam. I tak już do końca Północy. 

  To czego nie lubię w zbiorach opowiadań to moment przeskoku historii. Gdy już przepadłam w górach nagle zostałam rzucona w pustynny klimat. Chwilę zajęło przyzwyczajenie się do gorąca zamiast mrozu, jednakże mądra Saphcia miała rację. Yateh jest tym kogo potrzebowałam by wiedzieć, że jednak mogę chcieć przeczytać całą serię. Początek znów był trudny. Trochę skoków w czasie, poszatkowana historia trzech lat w pigułce by poznać losy naszego bohatera oraz jego kulturę. Z każdym opowiadaniem wpadałam w świat głębiej, nie mogłam się oderwać od książki, co owocowało wiecznym niewyspaniem i nienawiścią do każdego kto mi przerwał. Z niecierpliwością czekałam na każde słowo, każdą historię i każdy rozwinięty wątek, a opowiadanie "Gdybym miała brata" było tak fantastyczne, że prawie wycisnęło ze mnie łzy. Z każdą stroną coraz bardziej chciałam skończyć książkę i nie chciałam jednocześnie. Pragnęłam poznać więcej historii, ale nie mogłam pogodzić się z tym że, może się skończyć... 

  Niestety historia się skończyła a co będzie dalej? Może dowiecie się z kolejnych postów ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz