23 cze 2025

(12+14/2025) Wiatr i Prawda, Brandon Sanderson


Moja ocena:
5/5


Tytuł: Wiatr i Prawda cz.1 cz.2
Autor: Brandon Sanderson
Wydawnictwo: Mag
ISBN: 9788368240481, 9778368240535
Liczba Stron: 800+784
Wersja: papierowa, posiadam
Oprawa: twarda
Kategoria: Fantastyka
Czytałam: 19.04-26.05, 27.05-19.06


  Archiwum Burzowego Światła to moje pierwsze spotkanie z Brandonem Sandersonem, który teraz już od lat jest jednym z moich ulubionych autorów Fantasy. Piątym tomem zamknął pierwszy łuk narracyjny tego cyklu, cokolwiek to może według niego znaczyć.
 
  Po przeczytaniu pierwszej części uznałam, że połączę recenzję o obu książkach jakby były jedną, w końcu w oryginalnej wersji angielskiej ukazały się jako jedna cegła a nie dwie. Wydawało mi się to bardziej właściwe, mimo, że dotarcie do końca zajęło mi dwa miesiące. Po czasie żałuję, że nie przeznaczyłam na nie więcej czasu od początku, wtedy poszłoby znacznie szybciej a i moje odczucia byłyby inne, a tak mam niestety wrażenie przeciągnięcia fabuły.

  Zaczniemy od samej historii, i postaram się być tu bezspoilerowa dla tych, którzy mają ten cykl dopiero w planach. Jak to bywa z książkami kończącymi jakiś etap historii, dostajemy sporo odpowiedzi na pytania, które nazbieraliśmy od początku serii. Niestety jestem z tych czytelników, którzy większości domyślają się sami, więc te odpowiedzi uderzyły mnie niczym z liścia w twarz. Nie jest to niby nic złego, nawet się parę razy zaśmiałam jak bardzo niektóre rzeczy są powiedziane wprost. Na szczęście Sanderson i tak potrafił mnie zaskoczyć wieloma wątkami, których się nie spodziewałam i zakończyć cykl tak, że nie mogłam wypuścić książki z rąk. Nie obyło się bez łez, niestety za bardzo przywiązuję się do postaci, a te przedstawione w Archiwum znajdują specjalne miejsce w moim sercu (oprócz Moasha. Fuck Moash). 

  To za co kocham Sandersona to idealny dla mnie balans absurdu, powagi i śmiesznych sytuacji. Brakowało mi w tej części standardowego zachowania Trefnisia, ale płakać nad tym nie będę, na pewno spotkam go jeszcze wiele razy. Uwielbiam go od pierwszej strony, na której się pojawił i zawsze wyczekuje jego ponownego pojawienia się. Momentami uśmiałam się do łez, po chwili byłam już w studni rozpaczy. Zwłaszcza pod koniec gdy perspektywy zmieniał się co kilka akapitów, parę razy na stronę. Jak już wspomniałam wcześniej, zakończenie wbiło w fotel, nie tego się spodziewałam. Obawiam się co autor jeszcze planuje w przyszłości.

  Chcę poświęcić chwilę na samo wydanie. Niestety błędów było naprawę sporo. lekkie literówki typu "powiedziała" zamiast "powiedział", błędy w imionach i co najgorsze zamienione imiona w tekście. Momentami czytałam fragment po kilka razy by upewnić się czy to ja coś już mylę czy naprawdę widzę tam błąd. Niestety, ale na tym polu druga część była o wiele gorsza, tu korekta tekstu upadła na podłogę i już nie wstała. Niemniej, nie chcę oceniać książki przez ten aspekt, nie jest to wina autora a wydawcy polskiego, że nie dopilnował korekty. 

  Podsumowując tą dość krótką recenzję, książka bardzo mi się podobała, nie mogę się doczekać kolejnych części rozwiązujących całą zagadkę. Na szczęście będę miała sporo czasu by nadrobić resztę Cosmere, pewnie minie przynajmniej 5 lat do wydania kolejnej części a 10  do zakończenia całego cyklu (autor przewidział fabułę na 10 tomów czyli czeka nas drugie tyle zabawy). Nigdy nie będę żałowała sięgnięcia po książki Sandersona. Dziękuje tu mojej przyjaciółce, że udało się jej zmusić mnie te kilka lat temu do przeczytani "Drogi królów". 

  Pamiętajcie Życie ponad śmiercią, Siła ponad słabością, Droga ponad celem...
i Książki ponad snem. Honor jest martwy, ale zobaczymy co da się z tym zrobić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz