14 cze 2025

(13/2025) Penryn i kres dni, Susan Ee


Moja ocena:
2/5


Tytuł: Penryn i kres dni
Autor: Susan Ee
Wydawnictwo: Young
Cykl/Seria: Angelfall
ISBN: 9788383716732
Liczba Stron: 344
Wersja: papierowa, posiadam
Oprawa: miękka, skrzydełka
Kategoria: Młodzieżówka, Fantastyka
Czytałam: 27.05-13.06


  To już koniec trylogii o jęczących aniołach na asfalcie. I dobrze, bo nie wytrzymałabym ani chwili dłużej. Trzy tomy to zdecydowanie za dużo, zwłaszcza pod koniec chciałam już skończyć z nimi albo ze sobą. Im dalej w las tym było gorzej i gorzej... Nawet wycieczka do piekła nie uratowała tej historii...

  Spostrzegawcze osoby zauważą, że z części na część książki dostawały coraz gorszą ocenię. Niestety, ale wynudziłam się koszmarnie przy 2 i 3 tomie. Jeszcze pierwszy był w jakimś stopniu zabawny. Pośmiałam się z głupotek, robiłam zdjęcia cytatów. Później nie maiłam siły nawet na to. Chwilami absurdalne sceny przepełniały czarę goryczy i cieszyłam się, że czytam tę serię na bieżni bo przynajmniej mogłam wszystko rozchodzić. Czasami fragmenty docierały do mnie po czasie, zwłaszcza jeden, gdzie nasza główna rambo siedemnastolatka ważąca 45 kilo bohaterka wyważyła drzwi do piwnicy kopniakiem a później je za sobą zamknęła na zasuwę... Do tego wcześniej wspomniane drzwi wytrzymują silne ataki tak, że aż całe się trzęsą. 

  Kolejna rzecz, która niesamowicie mnie zdenerwowała, czyli smutne i chwalebne backstory do jednego ze "złych" gości. Bo oczywiście musiało się okazać, że to nie jego wina, że stał się potworem. Tak naprawdę poświecił się dla większego dobra, a gdy bohaterowie się o tym dowiadują to złol umiera. Schemat taki, że aż boli patrzeć. Rozumiem, że to książka dla młodzieży i nie powinnam oczekiwać od niej zbyt wiele.  I nie oczekiwałam. Liczyłam, że to będzie lekka lektura, by trochę odpocząć od high fantasy jakie czytam równolegle. Niestety, powiem to jeszcze raz, zawiodłam się ogromnie.

  Największymi problemami tej seria jest właśnie schematyczność i główna bohaterka. Bez Penryn świat byłby lepszym miejscem. Dziewczyna ma tak bardzo rozwinięty kompleks mesjasza, że gdyby kazali ją przybić do krzyża to spytałaby gdzie znajdzie młotek i gwoździe. Serio. Sytuacja z końca książki. Przylatuje do niej anioł i ostrzega ją by trzymała się z daleka od skupisk ludzi, bo pierzaści szykują krwawe łowy, czyli będą polować na jej gatunek. Dziewczyna oczywiście przeżywa wewnętrzny konflikt czy uciekać czy zostać. Oczywiście udaje się do obozu ruchu oporu. No jeszcze zrozumiem, że chciała ich ostrzec i uciec. Ale nie ma tak łatwo. Bo obóz został napadnięty przez innych ludzi, wszędzie są zmarli i ranni. Oczywiście nie uciekła, zaczęła pomagać, znalazła śmiertelnie ranionego przywódcę. Co robi Abi? Oddaje jej dowodzeniem ze słowami, że tylko ona może ich uratować. SIEDEMNASTOLATKA. 


  Jakby tego było mało zakończenie jest kompletnie okropne. Pożałowałam każdej złotówki wydanej na te książki. Naprawdę gorszego "i żyli długo i szczęśliwie" chyba nie widziałam, albo wyrzuciłam to z pamięci dla większego dobra. Nie wyobrażam sobie polecić tego komukolwiek. Bardzo się cieszę, że mam to już za sobą. Zajęło to niestety więcej czasu niż sądziłam. Jak już pisałam wcześniej, liczyłam na lekką lekturę, a dostałam gołe klaty, wzdychanie do Raffego o ciele adonisa i bardzo kiepską główną bohaterkę. Niestety, ale seria o jęczącym aniele na asfalcie okazała się kompletna klapą, a jedyne co mi po niej zostanie to wspomnienie absurdu...

  Na koniec dla wytrwałych, zdjęcie serii zrobione na asfalcie :-) Można zobaczyć jak pięknie schodzą z tych książek złocenia. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz