31 paź 2025

(29/2025) Przyszła na Sarnath zagłada, H.P. Lovecraft


Moja ocena:
5/5


Tytuł: Przyszła na Sarnath zagłada
Autor: H.P. Lovecraft
Wydawnictwo: Vesper
Cykl/Seria: -
ISBN: 9788377314463
Liczba Stron: 492+44+5+26
Wersja: papierowa, posiadam
Oprawa: twarda
Kategoria: horror, fantasy
Czytałam: 05-10-26.10


  Zapraszam serdecznie do świata fantastyki i grozy!

  Zacznijmy od tego, skąd taka dziwna liczba stron. Pierwsze (492) odnosi się do zbioru "Przyszła na Sarnath zagłada. Opowieści niesamowite i fantastyczne" jednakże bez posłowia, zostawiam je sobie na inną okazję. Drugie (44) to opowiadanie "Sny w domu czarownicy", trzecie (5) to "Koty z Ultharu", natomiast czwarte (26) to "Przyczajona groza". Skąd wynika taka mieszanka? Otóż opowiadania Lovecrafta są dostępne w zbiorach. Niestety wydawnictwo zabawiło się kosztem czytelnika i uznało, że czas go naciągnąć na kasę. W małych zbiorach (sny, koty, groza) tytułowe opowiadania znajdują się tylko w nich, za to duże zbiory (Zgroza i Sarnath) mają opowiadania z małych zbiorów plus kilka takich, których nie ma w innych... Mam nadzieję, że da się zrozumieć co mam na myśli. Podsumowując, aby przeczytać to czego mi brakuje, musiałam kupić trzy zbędne książki, w których łącznie przeczytałam 75 stron... Zatem wolę to zaliczyć jako jedną przeczytaną książkę wraz ze zbiorem "Przyszła na Sarnath zagłada".

  Wstęp mamy za sobą, zatem możemy przejść do oceny. I tu ponownie pojawiają się schody. Rok temu miałam podobny problem z recenzją dzieł pana Lovecrafta. Jednak jest to zbiór opowiadań. Jedne są lepsze, inne gorsze i ciężko ocenić je jako całość. Niektóre zostaną ze mną na dłużej, inne już odeszły w niepamięć. Zdecydowanie bardziej podobały mi się opowiadania z sekcji grozy niżeli te fantastyczne. Nie przemawiały do mnie aż tak klimatem. Jednak okazało się, że to ten mrok mnie przyciągnął do prozy autora. 

  Niemniej, pierwsza połowa poszła mi dość szybko, jak na prędkość z którą czytam, zwłaszcza styl Lovecrafta. Niestety później uderzyła we mnie choroba, później druga... I tak mi się przeciągnęła książka, że dosłownie zaczęłam ją męczyć. Z jednej strony będę żałować, że nie odłożyłam jej na jakiś czas, by wrócić po tygodniu lub dwóch, ale z drugiej ciężko było zostawić te około 200 stron na bliżej nieokreśloną przyszłość.

  Jeśli mam się do czegoś doczepić to zdecydowanie do opowiadania "Sny w domu czarownicy". Jak wiecie lub nie wiecie, w wersji wydawnictwa Vesper opowiadania Lovecrafta tłumaczył pan Maciej Płaza. I jest to naprawdę jedno z najlepszych tłumaczeń jakie miałam okazję przeczytać. Dodatkowo przez wszystkie opowiadania zdarzyły się góra trzy błędy, które umknęły redakcji i korekcie. Natomiast to jedno opowiadanie ma innego tłumacza, a mianowicie pana Marka Króla. I nagle wszystko się zmieniło. W moim odczuciu wyparował ten ikoniczny styl, ten klimat. Do tego można dołożyć dość sporo błędów (jak na długość tekstu), które przeoczyła redakcja i korekta... Niestety, ale to wszystko kompletnie popsuło mi wrażenia z tej, w gruncie rzeczy, ciekawej historii. Nie wiem jaka jest przyczyna zastąpienia tłumacza. Może pośpiech, może brak czasu w grafiku pana Płazy? Tak czy inaczej nie była to może zła zmiana, ale na pewno nie najlepsza.

  Jakie opowiadania zostaną mi w pamięci? Zdecydowanie "Zimno". W tym tomie widać jak bardzo Lovecraft zainteresował się tematem wiecznego życia, znalezienia sposobu na nie, ale i konsekwencji jakie te rozwiązania za sobą niosą. Podobna myśl przewodnia znajduje się w opowiadaniu "Reanimator Herbert West", przy nim także dobrze się bawiłam. A które utwory niestety nie przypadły mi do gustu? Jak już pisałam wcześniej: opowieści fantastyczne z krainy snów. Ale nie tylko i oczywiście nie wszystkie. Pierwszym tekstem w tym tomie, który mi się nie do końca podobał był "Pod piramidami". Styl jakby kompletnie nie taki, główny bohater, który wszystko potrafi i ucieknie z każdej pułapki... To trochę odbiega od moich ukochanych zagubionych szaleńców tego autora. 

  Przy takim rozstrzale opowiadań można się dziwić ocenie 5/5. Zawartość książki to dla mnie tylko jedna ze składowych oceny. Liczą się także moje odczucia jak i sentyment. Proza Lovecrafta to było dla mnie odkrycie. Miłość od pierwszego akapitu. Nic tego nie zmieni, nawet słabsze (według mnie) opowiadania. Po prostu sądzę, że akurat ten autor zasługuje na wysokie noty. Może by było inaczej gdybym każde opowiadanie traktowała jako osobną opowieść.. Ale na razie do tego nie dojdzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz